sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział II

    Obudziłam się w swoim łóżku pod ciepłą pierzyną. Próbowałam wstać jednak w tej samej chwili poczułam ostry ból z tyłu głowy. Złapałam się za obandażowane czoło. Chwila jak to obandażowane? Co się wczoraj stało? Wzięłam do ręki swoją komórkę która leżała na nocnym stoliku tuż obok łóżka. Na wyświetlaczu miałam jakieś pięć nieodebranych połączeń od Lissy i kilkanaście wiadomości od Lucka.    Dotknęłam swojej szyi, a kiedy poczułam dwa chropowate punkty na niej z przerażeniem pobiegłam do łazienki i przyjrzałam się temu w lustrze. Ujrzałam ślady po ugryzieniu, źrenice moich oczu rozszerzyły się ze zdziwienia. Wspomnienia wczorajszej nocy zaczęły pojawiać się w mojej głowie, a z ust wydobył się tylko jedno słowo...
 - Dymitr.- szepnęłam oblizując suche wargi. Wiedziałam że to on zostawił te ślady, jednak dlaczego jeszcze żyję? Przecież chciał mnie zabić. z moich oczu leciały łzy, których nie mogłam, a może nawet nie chciałam hamować.Jestem do niczego. Nie mogę nawet wypełnić przysięgi Oparłam się o drzwi, a rękami objęłam kolana w których ukryłam twarz. Słone łzy spływały po mojej twarzy by potem zmoczyć fioletową bluzkę.
*~*~*
   Spóźniłam się na pierwszą lekcję jednak zdążyłam na historię prowadzoną przez nauczyciela w podeszłym wieku. Wkładałam właśnie niepotrzebne książki, kątem oka zauważyłam jak jakaś blondynka biegła w moją stronę. Zrobiłam krok w tył, kiedy zatrzasnęłam moją szafkę. Miała jasne kręcone włosy oraz turkusowe oczy które w obecnej chwili rzucały na mnie gromami.
- Myślałam że takie jak ty to na ulicy pracują.- powiedziałam patrząc znacząco na jej bluzkę z wyzywającym dekoltem, który mówił sam z siebie. Jej twarz przybrała czerwony kolor, a dłonie zacisnęły się w pięści tak mocno że kostki stały się białe.
- Co ty sobie wyobrażasz?!- krzyknęła wściekła na mnie. W duchu pokręciłam głową z zażenowania. Zauważyłam jak wokół nas zbiera się nie mały tłum uczniów pewnie wyczuwających przyszłą bojkę.
- Że właśnie śpię sobie smacznie w łóżku?- zapytałam z ironią w głosie. Licealiści zaśmiali się z mojej wypowiedzi tak samo jak ja, jednak tylko dwie dziewczyny stały jak słupy soli patrząc wyczekująco na blondynkę.
- Ty…- powiedziała szykując się mnie uderzyć jednak złapałam jej rękę kilka centymetrów przed moją twarzą i ścisnęłam mocno wbijając jej swoje paznokcie w skórę. Puściłam ją dopiero kiedy krzyknęła z bólu od razu dobiegły do niej jej przyjaciółki. Przez tłumy gapiów przeszedł jasnowłosy chłopak w białej koszuli z niebieskim krawatem i krzyczał że nie ma nic do oglądania oraz żeby się rozeszli bo inaczej będzie zmuszony wezwać dyrektorkę. Jednak mimo to usłyszałam kilka okrzyków podziwu.
   Co z brednie przecież i tak się o tym dowie! Kiedy tłum gapiów rozszedł się. Chłopak dołączył do grona ‘’wielbicielek plastiku” Chwila jak on miał na imię chyba coś na …
-  Nataniel! Chyba mi chyba coś zrobiła z ręką!- krzyknęła na całe gardło. No właśnie Nataniel!!
- To była samoobrona.- powiedziałam opierając się o szafki. Ręce miałam skrzyżowane na piersi.
- Samoobrona?! To ty zaczęłaś!- krzyknęła na mnie dziewczyna z wyglądu przypominająca Azjatkę. Słysząc jej słowa parsknęłam śmiechem.
- A czym niby obraziłam wielmożną księżniczkę? Że wkładałam książki do szafki?- zapytałam z sarkazmem. Musze przyznać że jeszcze nigdy się tak dobrzenie bawiłam nie licząc wczorajszych zakupów i prowadzenia lekcji w Akademii bo niby rozmawiałam podczas wykładu, muszę przyznać że nawet dobrze mi poszło omijając wylądowanie na dywaniku.
- Tak twoja! Gdybyś nie podrywała Kastiela to do niczego by nie doszło!- odpowiedziała mi szatynka w zielony stroju. Z jej oczu wychodziły sztylety, które gdyby je urzeczywistnić nie zostawiły by po mnie nic.
- A kto to Ka... Kasiel?- zapytałam. Nie przychodził mi nikt do głowy chyba że ten czerwony burak co ze wsi uciekł.
- Jak ty śmiesz...
- Dosyć tych kłótni! Pomóż mi zanieść ją do pielęgniarki.- powiedział blondyn zwracając się do mnie.
- Weszła jak głupia to niech chociaż wyjdzie z godnością.- powiedziałam. W tej samej chwili zadzwonił dzwonek. Odwróciłam się do nich plecami i poszłam w kierunku odpowiedniej sali. Kiedy weszłam do niej wszyscy odwrócili się w moim kierunku i zaczęli bić brawa. Muszę przyznać że byłam lekko zaskoczona.    Bez słowa podeszłam do ostatniej ławki przy oknie odprowadzona zachwyconymi spojrzeniami. Kiedy nauczycielka weszła do klasy wszyscy ucichli jak na komendę i bez słowa zajęli swoje miejsca.
- Panienko Hathaway po lekcji proszę się zgłosić do dyrektorki.- mówiąc to posłała mi lodowate spojrzenie. W tej samej chwili do pomieszczenia wszedł białowłosy chłopak chyba Lysander. Przeprosił nauczycielkę i bez zbędnych słów zajął miejsce obok mnie. Po jakiś piętnastu minutach poczułam jak ktoś szturcha mnie w plecy, szybko by nauczycielka nie zauważyła odwróciłam się łapiąc karteczkę. Wróciłam do poprzedniej pozycji rozkładając kawałek papieru.
  To było niesamowite!-Kim Pokazałaś gdzie jej miejsce!- Rozalia Naucz mnie tego!- zachwycony Alex Jak w jakiejś grze! Masz mój szacunek!- Armin Takich wpisów było jeszcze kilkanaście. Chyba cała klasa mi się podpisała. Nim skończyłam czytać zadzwonił dzwonek. Papier schowałam do kieszeni. Szybko spakowałam książki i wyszłam z sali, za mną stał białowłosy. -Dzisiejszej nocy radzę ci uważać.- usłyszałam jak mówi mi to do ucha jednak, kiedy się rozejrzałam chcąc go znaleźć był już daleko na korytarzu
*~*~*
   Rozmowa u dyrektorki nie była tak różowa jak jej struj. Na początku dziewczyna jak się później okazało Amber kłamała że to niby ja ja pierwsza uderzyłam, jednak kiedy obejrzano nagranie mnie puszczono wolno ze słoną naganą, a ją z wiadrem i ścierką. Wychodząc ze szkoły potknęła się o czarnowłosego chłopaka który leżał na ziemi szukając czegoś. -Uważaj możesz zgnieść mój czip!- krzykną przerażony podnosząc mnie. -Potknęłam się o ciebie, a ty mi tu z jakimś czipem wyskakujesz?!- krzyknęłam na niego wściekła. Nie czekając na jego dalszą reakcje wyminęłam bruneta i szybkim krokiem szłam w stronę pokoju dyrektorki. Kiedy stanęłam przed drzwiami poczułam jak komórka mi wibruje. Od razu wyjęłam ją i odebrałam połączenie nie patrząc kto dzwoni . . .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz